środa, 18 maja 2016

Restauracja Piwniczka - Zamek w Malborku 7/10


"Wiwat Maj, Trzeci Maj" - z takim pięknym nastawieniem wyjechaliśmy w podróż do Malborka! Gdybyśmy tylko wiedzieli, że po powrocie do domu będziemy potrzebować Calgonitu to może inaczej by się to skończyło... Po co nam był Calgonit? O tym na końcu. 

Samo zamczysko - ok. Bez fajerwerków. Brak opisów, drogi przy-zamkowy parking, dodatkowo płatne wejście na zamkową wieżę widokową - 8 zł (sic!), to wszystko nie zrekompensuje 40złotowych biletów. Ale szlachta pojechała, szlachta się bawi! 

Po 4godzinnym zwiedzaniu zrobiliśmy się głodni. I tu zaczęły się schody. Hopsa na Google i co? Magda Gessler w Malborku nie była, McDonald odpada na romantyczną obiadokolację a stateczek na Nogacie wydawał się zbyt przaśny jak na taką "wyprawę". TripAdvisor szybko podpowiedział nam "Gothic Restaurant", który pewnie jeszcze odwiedzimy i "Piwniczkę", również mieszczącą się w pieleszach Malborskiego zamku. Wybraliśmy Piwniczkę tylko dlatego, że w Gothic'u śmierdziało tak jak za czasów Kazimierza Jagiellończyka, gdy umycie psioszki było zaszczytem na który można było pozwolić sobie raz na dwa tygodnie. Oczywiście mogło być to podyktowane awarią wentylacji, niemniej jednak skutecznie nas zniechęciło.

Sama Piwniczka super, wystrój na duży plus. Z pewnością działa tu magia miejsca, piękna cegła i ciężkie drewniane stoły. Nastrój z pewnością buduje też świeca odbijająca się w półprzepuszczalnych światło szybach. W toaletach na parterze czysto, brak mydła w damskiej pozwolił sądzić, że w męskiej będzie go aż nadto! Cóż! Nie pomyliliśmy się! Panowie zdecydowanie rzadziej myją ręce. Toaleta dla gości bezpłatnie, każda inna przypadkowa osoba musi zapłacić złotóweczkę. Rewelka. Zasiedliśmy niczym prawdziwe lordy przy stoliku na górze. Zostaliśmy poinformowani o tym, że ze względu na dużą liczbę osób oczekujących na zamówienia możemy poczekać na obiad nawet godzinę! Na szczęście gościliśmy się już pół godziny później! Ceny - w porządeczku. 97 zł za full wyżerkę dla dwóch osób to sympatyczny standard w lepszych knajpach. Zupa 10, 12 zł; Piwo regionalne (Gościszewo, Komtur - gorąco polecam) 10 zł, woda (chyba Żywiec) 5 zł. Za pstrąga smażonego w migdałach z zestawem surówek i zapiekanymi ziemniakami zapłacimy 32 zł a za łososia z ryżem i surówkami 28 zł. I jest tego naprawdę dużo. Na tym jednak kolory tej pięknej historii się kończą. Schodząc w dół "piwniczki" smaku, przez "korytarz" obsługi czujemy chłód i wilgoć. I nie chodzi nam tu bynajmniej o wilgotne zamkowe lochy ale o smaki chyba rozmrażanego pstrąga. Zamiast rosołu z kołdunami dostaliśmy żurek. Dopiero przy zaserwowaniu dowiedzieliśmy się, że kołduny się skończyły i nie możemy zrezygnować z podania żurku. Mogliśmy! ale wygłodniali nie chcieliśmy robić buby! Wynagrodziła to jednak pyszna zupa z kociołka. Troszkę zabolało gdy znajome właścicieli "Piwniczki" siedzące obok dostały trzy razy większe porcje surówek i różnica ta mocno kłuła w oczy przy naszych miernych porcjach. Ryż super, bardzo dobrze dogotowany, sypki. Warzywa - niebo w gębie. Łosoś... taki jak powinien być. 

W zasadzie ciężko oceniać kucharza. To co miał prawdopodobnie mrożone i stare (źle wypatroszony galaretowaty pstrąg) rzucone na szalę z poprawnym, świetnie przyrządzonym łososiem z tacki, z modnego dyskontu - równoważą się wzajemnie. Zresztą sami oceńcie po zdjęciach. My polecamy. Czegoś nam zabrakło i dużo trzeba by poprawić żeby nazwać ten lokal restauracją. Z drugiej strony jedzenia było naprawdę dużo, a zupy były bardzo smaczne. I tu właśnie przydałby się calgonit - tak nam bębny wywaliło! 


Pozwolimy więc sobie ocenić, nie restaurację, a "BAR PIWNICZKA" (taka nazwa widnieje na paragonie) - w naszej ocenie 7/10
 
Sami oceńcie. Chyba warto ;)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz